sobota, 17 stycznia 2015

Nawet nie próbujcie tego przerywać czyli powrót Constantine

Cześć

          Mamy mniej więcej połowę stycznia co oznacza, że powoli na ekrany wracają seriale, które do tej pory miały zimowo-świąteczną przerwę w emisji odcinków. Tak więc dzisiaj w nocy zobaczyć mogliśmy dziewiąty odcinek pierwszego sezonu serialu o Johnie Constantinie, którego przyszłość wciąż nie jest pewna. Przyszłość i głównego bohatera jak i całego serialu, ponieważ stacja NBC wciąż nie zadecydowała, czy seria będzie kontynuowana.



          Wiem, że opinie o tym serialu są mocno podzielone, a ludzie dzielą się na dwie skrajne grupy. Jedni uważają, że jest to jeden z najlepszych seriali 2014 roku, inni natomiast mówią, że według nich to jeden z największych niewypałów. Kogo więc słuchać i kto mówi prawdę o tej serii? Ciężko powiedzieć. Wiele zależy od tego, co wymagamy od serialu tego typu. Nie można jednak podchodzić do Constantine, ani do żadnego innego serialu, z wcześniej wyrobionym zdaniem. Jestem za tym, by najpierw obejrzeć, przeczytać czy posłuchać, zanim zaczniemy się zachwycać lub krzywić na każde wspomnienie tytułu owej produkcji. Do tego słyszała wiele głosów, że Constantine jest serialem nie tylko słabym, ale też mocno wzorowanym na innym serialu o podobnej tematyce, a mianowicie o serii Supernatural. Szczerze mówiąc, moja pierwsza myśl była podobna. Trzeba jednak wiedzieć, ze to nie Constantine jest wzorowany na Supernatural, jest bowiem całkowicie odwrotnie. To autorzy Supernatural zostali zainspirowani między innymi komiksami opowiadającymi o przygodach Johna, więc wszystkie krzyki, że jest to zwykła kopia serialu emitowanego od 2005 roku są zgoła bezsensowne.


          Jest wielu ludzi, którym jednak serial się spodobał i nie przeszkadza im to podobieństwo do sławnego Supernatural, I tutaj nadchodzi pytanie: czy jest tych ludzi wystarczająco wielu? Czy dla takiej ilości ludzi opłaca się kontynuować serial, choćby nawet pałali do niego nie wiadomo jak wielką miłością. Z takimi pytaniami muszą mierzyć się autorzy każdego mniej znanego serialu. Nieważne jest, czy seria jest czystym geniuszem i moglibyśmy oglądać każdy odcinek setki razy i wciąż być zachwyceni fabułą, grą aktorską, brytyjskim akcentem głównego bohatera, efektami i ogółem, całym serialem. NBW stoi więc przed ciężkim wyborem: zostawić serial na antenie w oczekiwaniu na przypływ fanów i zadowolić tych, którzy już teraz z niecierpliwością oczekują na każdy kolejny odcinek, czy wycofać go, pozostawiając wiernych widzów na pastwę losu. Wybór należy do nich, rozmowy podobno trwają, a nam pozostaje więc jedynie zaciskać kciuki i oczekiwać na pozytywne wiadomości.


          Po jakże dramatycznym zakończeniu odcinka ósmego przyszło nam czekać w napięciu do szesnastego stycznia, a takie oczekiwanie często bywa mordercze. Szczególnie, gdy John wykrwawia się i zapewne w następnym odcinku zrobi coś głupiego. Dodatkowy czas oczekiwania sprawia, że wyobraźnia widzów szaleje. A później dostajemy kolejny, wyczekiwany odcinek i cieszymy się, że John żyje. Może i przez dość idiotyczny i niebezpieczny sposób, ale żyje. Nie żeby miał umrzeć, bo wszyscy dobrze wiedzieliśmy, że tak się nie stanie, ale jednak czujemy niewielką ulgę, gdy odcinek się kończy, egzorcyzmy się udały a John znów może szukać sposobu, by powstrzymać nadchodzące zło.


          Jestem świadoma tego, jak niewielkie szanse ma Constantine. Przecież nie dawniej niż wczoraj dowiedzieliśmy się, że serial In The Flesh, który zdobył kilka nagród, nie doczeka się trzeciego sezonu. Constantine jest tylko jednym z wielu seriali, które walczą o widownie, walczą o przetrwanie. Pozostaje więc tylko czekać i mieć nadzieję, że stacja NBW nas nie zawiedzie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz