wtorek, 20 stycznia 2015

Nie tylko maszyna czyli kilka słów o Halt and Catch Fire


         Mogłoby się wydawać, że serial AMC opowiada o tym, jak powstawały nowoczesne komputery a cały pierwszy sezon skupia się tylko i wyłącznie na tworzeniu tej maszyny we wczesnych latach osiemdziesiątych. Komputer jednak jest tutaj tylko przedmiotem. Przedmiotem ważnym, prowadzącym fabułę, skupiającym na sobie uwagę w Halt and Catch Fire. Ale nie jest tutaj najważniejszy, jest tylko narzędziem, przez którego pryzmat autorzy ukazują nam ludzi i ich różnorodność, ich zachowania i podejście do życia.
Prawdopodobna duża ilość zdjęć Lee Pace w środku, nic na to nie poradzę.




         W pogoni za niemal niemożliwymi marzeniami, w firmie Cardiff Electric tworzy się zespół chcący stworzyć coś, co innym wydaje się jakby wyrwane z dalekiej przyszłości - przenośny komputer. Gdy patrzymy na to wszystko, może nam się to wydawać trochę zabawne. Ich celem jest stworzenie maszyny nie tylko przenośnej, ale też nie cięższej niż siedem kilogramów. Do tego niemal wszyscy nie wierzą, że takie coś może się w jakikolwiek sposób udać. Gdy patrzymy na to z perspektywy lat, możemy się jedynie lekko uśmiechnąć i dalej siedzieć z naszym lekkim, małym notebookiem na kolanach i smartphonem leżącym na biurku, koło naszej ręki. Teraz w tych zabawkach możemy znaleźć niemalże wszystko oraz zrobić z ich pomocą tyle rzeczy, że gdybyśmy powiedzieli to ludziom te trzydzieści czy czterdzieści lat temu, to pewnie tylko popukaliby się w głowę i pokiwali głową z litościwym uśmieszkiem. Ale czy my teraz, w czasach, gdy Internet jest powszechnie dostępny, w każdym domu jest przynajmniej jeden komputer, a każdy w kieszeni nosi wielofunkcyjny telefon, moglibyśmy sobie wyobrazić życie te kilkadziesiąt lat temu? Bez Internetu, z komputerem wyglądającym jak wielkie, beżowe pudło, na którym nasze możliwości byłyby ogromnie ograniczone a jedyne telefony, to telefony stacjonarne. Nie wydaje mi się, że po tym wszystkim, co już dzisiaj mamy i tym, co możemy osiągnąć w dziedzinie technologii w najbliższych latach, ktokolwiek mógł się cofnąć do tego przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, gdy to wszystko, co dzisiaj mamy jako coś zwyczajnego i niemal podstawowego, dopiero powstawało.


         Mamy więc cel, do którego dążymy - stworzenie komputera przełomowego, który zapamiętają na wieki i którym będą się inspirować przyszli twórcy. Do zrealizowania tego celu dostajemy trzech głównych bohaterów, których charaktery są niemalże całkowitymi skrajnościami, ale muszą współpracować, by osiągnąć zamierzony cel. Cameron Howe, przez wielu uważana po prostu za kolejną studentkę, wyróżniającą się może stylem ubioru czy dość lekceważącym podejściem i sarkastycznym wyrazem, jest jednak genialną koderką, chcącą stworzyć coś więcej, niż tylko pustą maszynę wykonującą za nas obliczenia czy inne podstawowe czynności, jakie były w zasięgu technologii w tamtych czasach. Oprócz tego chce tchnąć duszę, dać jej własną inteligencję. Może na tym etapie inteligencję jeszcze niezbyt rozwiniętą, lecz stanowiącą duży przełom w tamtejszej informatyce. Mimo jej roztargnienia, wybuchowości i niechlujstwa, które często doprowadza współpracowników do furii, jest jednak geniuszem. Joe, o którym mowa będzie za chwilę, nie wybrał jej tylko i wyłącznie dlatego, że z nią sypia. Wie, że kryje się w niej potencjał, który, gdy tylko trochę pobudzony, może okazać się niezmiernie ważny podczas procesu tworzenia komputera, a szczególnie podczas jej zadania, jakim jest napisanie BIOSa.


         Gordon Clark natomiast niewiele zna się na kodowaniu. Widzi i jest świadomy tego, że to co robi Cameron jest genialne, ale nie do końca to rozumie. Jest za to odpowiedzialny za stworzenie wszystkiego, co komputer ma w środku. Jest to zadanie niemalże niemożliwe, bo musi wszystko zrobić tak, by pomieścić to w obudowie wielkości teczki, co po tworzeniu wielkich, ciężkich pudeł, jest dla innych czymś niemal abstrakcyjnym. Jest jedynym z trójki głównych bohaterów, który nie może w pełni poświęcić się swojemu zadaniu ze względu na czekającą na niego w domu rodzinę - żonę i dwie córki. Donna po wcześniejszej nieudanej próbie stworzenia i sprzedania ich własnego komputera jest przeciwna temu, by jej mąż znów zatracał się w wirze pracy, ale mimo to Gordon chce to zrobić, przez co niemal poświęca całe swoje dotychczasowe życie, praktycznie przeprowadzając się do biura. Gdzieś w nim kryje się szaleństwo, którego może nie widać na pierwszy rzut oka, gdy widzimy typowego pracownika, niczym nie wyróżniającego się od tych wszystkich ludzi, którzy codziennie garbią się nad biurkiem i uderzają w klawiaturę. Mimo początkowej niechęci Donny i niemalże jej złości z powodu powrotu Gordona do pracy nad technologią, w końcu godzi się z decyzją męża wiedząc, że prawdopodobnie i tak nie mogłaby go powstrzymać przed dążeniem do jego własnego celu - sprzedania swojego pierwszego, własnego komputera. Marzeniu, które jak mu się wydawało, umarło już kilka lat wcześniej.

         Na koniec zostawiłam mózg całego przedsięwzięcia, osobę, która zebrała zespół, by stworzyć niemożliwe. Joe McMillan, mimo całego swojego uroku i charyzmy niewiele zna się na technologii. Jego zadaniem jest sprzedać produkt, sprawić, że ludzie go pokochają i będą tłumami nacierać na okoliczne sklepy, by dostać ten produkt, właśnie ten. Większość ludzi nie zauważa w nim niczego oprócz tej pewności siebie i gry słowami, której z taką chęcią używa Joe, by zawsze dostać to, czego chce. Ale to nie jest wszystko, pod tym szarmanckim uśmiechem, schludnym garniturem i wyprostowaną postawą kryją się blizny. Nie tylko blizny na skórze, które pokrywają jego klatkę piersiową, ale też blizny, skazy na jego psychice. Znów kłamie i bawi się słowami oraz pewnością siebie, by ukryć prawdę  o tym, kim jest. Bo oprócz tej grubej skorupy wyrafinowanego biznesmena jest to postać naprawdę interesująca, kryjąca w sobie mnóstwo zagadek i tajemnic. Chcemy, tak jak i Cameron, dowiedzieć się więcej o nim i o jego życiu, o jego przeszłości. Gdzie się podziewał, zanim w końcu trafił do Cardiff Electric? Nie chcąc spoilerować zbyt wiele szczegółów osobom, które serialu jeszcze nie widziały, powiem tylko że jest to jedna z chyba najlepiej stworzonych postaci w tym serialu. Wiele ludzi może go nie lubić przez jego zadziorność i ciągłe uciekanie od problemów poprzez kolejne sztuczki, ale jest to jednak osoba intrygująca.

         Tak, jak już mówiłam na początku: serial nie skupia się tylko i wyłącznie na tworzeniu komputera. Jest to wątek ważny i główny, ale dzięki temu pokazuje nam współpracę ludzi, którzy mimo odmienności charakterów muszą przełknąć gorycz i spróbować pracować razem. Bo tylko w połączeniu ich umiejętności i pomysłów, które są może i razem są genialne, ale osobno są tylko kawałkami puzzli. Jeśli wszystko dobrze połączymy, to zobaczymy obraz ich geniuszu, który zostać może doceniony na całym świecie.

       


            

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz